GERMS

Germs / DNA Nowej Huty, 2017

Przetrwalnikowe wersje historii

 

Działania Yana Tomaszewskiego łączą w sobie odległe punkty na mapie dyscyplin naukowych pozwalając na płynne przemieszczanie się pomiędzy archeologią a astronomią – praktykami, które skoncentrowały swoje wysiłki na spoglądaniu w odmienne kierunki. Podczas gdy archeologia zagłębia się dosłownie w warstwy gruntu, astronomia w równie dosłowny sposób wpatruje się w niebo. Nie zmienia to faktu, że obydwie pozwalają lepiej rozumieć to, co dzieje się na powierzchni ziemi, przybliżają genezę zjawisk dziejących się obecnie na jej powierzchni. W swoich projektach Tomaszewski wykorzystuje wspomniane dyscypliny naukowe jako narzędzia do artystycznej spekulacji, poręczne przyrządy do odkrywania uwarunkowań aktualnego stanu rzeczy. Czy dotyczy to genezy życia na ziemi (przyniesionego przez kometę, jak to przedstawia w rzeźbie instalacji Tchouri) czy w mniejszej skali urbanistyka miast przemysłowych, oba fakty da się wyjaśnić spoglądając na przemian w głąb lub w kosmiczną dal. Przynajmniej na zasadzie ciekawej spekulacji, ćwiczenia z wyobraźni można pomyśleć o nich jako zdeterminowanych (zainspirowanych) kosmicznym bądź podziemnym porządkiem.

W ramach projektu Germs Nowa Huta staje się dla artysty polem do podobnej eksploracji, gdzie stara się poszukiwać zależności pomiędzy narodzinami nowoczesnego socjalistycznego miasta a tkwiącymi głęboko w gruncie artefaktami ze starożytnych epok. Moment narodzin nowego miasta oraz Kombinatu zbiega się z momentem wykopania ich na powierzchnię. Materializacja postępu dziejowego, jak mogliby określić Nową Hutę ideolodzy partii komunistycznej, styka się tutaj ze śladami przeszłości brzemiennymi w formy wizualne godne naśladowania podczas wznoszenia osiedli, ulic i placów.

Germs są więc w pierwszej kolejności serią niewielkich rzeźb odnoszącymi się do dwóch, jeśli nie więcej, epok w historii Huty. Jednolicie czarne balansują pomiędzy modelem konkretnego budynku a abstrakcyjnym przedstawieniem o architektonicznej proweniencji. Poszczególne gliniane obiekty przygotowane przez artystę zainspirowane zostały znaleziskami archeologicznymi wydobytymi z terenów zamienianych na Nową Hutę pod koniec lat 40 i na początku kolejnej dekady. Olbrzymi obszar przyszłej inwestycji – miasta i kombinatu – stał się wielkim terenem odkrywki archeologicznej drążącej warstwy gleby w poszukiwaniu odpowiedzi na temat przeszłości regionu. Odnajdywane formy waz, garnków o skomplikowanej ornamentyce i nie do końca wiadomym przeznaczeniu stały się obiektami w kolekcji nowohuckiego oddziału Muzeum Archeologicznego. W raz z nimi odkrywano również pozostałości pieców i palenisk tworząc historię przemysłu hutniczego znacznie starszą niż można było się spodziewać. Tomaszewski prowadząc kwerendy w zbiorach muzealnych śledzi analogie pomiędzy formą zachowanych tam amfor, garnków i glinianych naczyń a wielkoskalowymi konstrukcjami budowanymi na terenie kombinatu czy urbanistyką samego miasta, dla której wynajduje podobne jej wzory -ornamenty. W niespodziewany sposób dzieje przyjmują tutaj kształt kolisty, historia nie posuwa się do przodu linearnie, raczej zatacza się w kolejnym okrążeniu. Największa inwestycja Planu 6-letniego choć wydaje się zerwaniem z dotychczasową historią, to jedynie w jej powierzchownej warstwie. Sięgając głębiej, jak czynią to archeolodzy prowadzący badania tuż przed nastaniem kombinatu, można tu dokopać się do hutniczej przeszłości sprzed 1600 lub więcej lat. Przemysł już był na tych rolniczych ziemiach, jego ponowne wdarcie się w tą rzeczywistość jest jak sugeruje artysta ponownym pojawieniem się tego, co powinno być już tu znane, co w formie śladów i odkrywek dawało o sobie znać.

Nowa Huta jest w interpretacji Tomaszewskiego nie tylko tworem nowoczesności, ale amalgamatem różnorodnych tradycji odkładających się na terenie dzisiejszej dzielnicy przez wiele stuleci niczym wiadomości w kodzie DNA. Ujawniając się jako historie długiego trwania są niczym nasiona, przetrwalniki zdatne do wykiełkowania, ale i adaptacji do warunków, w których zaczynają się odtwarzać i modyfikować. Germs wskazuje na ukrytą w ziemi wersję przyszłości, możliwy scenariusz, którego zręby napisano w starożytności. W swojej przetrwalnikowej formie pod postacią śladów, skorup i glinianych resztek przeleżał zasypany tonami ziemi czekając na wydobycie. Jak przetrzymane na odpowiedni czas nasiona przechowujące w sobie informację o przyszłym kształcie organizmu.

Kolejny etap historii wydarza się na naszych oczach od 1989 roku. Przez dziesiątki lat rozkładany, rekultywowany i przywracany dla potrzeby miasta i ludzi teren Kombinatu znajduje się już dzisiaj w fazie swojego regresu. Krajobraz piętrzących się kominów i pieców najbardziej wyrazistych symboli „starego” industrialnego porządku powoli ustępuje miejsca horyzontalnym, płaskim krajobrazom poprzemysłowym. Oglądane z perspektywy Kopca Wandy – starożytnej jak na Polskę konstrukcji – pozostałości historii sprzed niespełna 70 lat są zapowiedzią nowego porządku, którego scenariusze również mogły trwać zakopane pod powierzchnią gruntu w jakiejś postaci. Czym będą wykopane w przyszłości pozostałości z epoki post-przemysłowej przekonają się dopiero kolejne pokolenia archeologów badających teren przed przystąpieniem do kolejnej wielkiej inwestycji. Rzeźby Tomaszewskiego zyskują zaś status artefaktów, rzeczy z poprzedniej epoki. Fotografowane na jednolitych tłach przy zachowaniu konwencji fotografii katalogowej w swojej estetyce opowiadają już chyba zakończoną historię przemysłową. Postawione obok zbiorów z Muzeum Archeologicznego zdają się być już wrażeniem przeszłości, która zagrzebana w jakimś magazynie być może ujawni się za wiele lat jako inspiracja w kolejnym powrocie wersji przeszłości.

 

Szymon Maliborski